i zagadki związane z tą niezwykłą postacią.”
Czy istnieją ludzie, którzy w stanie są przewidzieć przyszłość?
Owszem, narodziło się wielu niesamowitych wizjonerów, lecz, czy można byłoby
rzec, że którykolwiek z nich dorównał Leonardo da Vinciemu? Jedno jest pewne –
istnieje ogrom geniuszy, których ciężko jest zrozumieć, a ich wielkie idee
wykraczają zupełnie nie tylko poza wyznaczone schematy, ale również poza epokę,
w której żyją.
Jednym z najznakomitszych fenomenów (zarówno według mnie, jak
również według wielu innych, bardziej sposobnych ku takiej ocenie, ludzi) był
właśnie Leonardo da Vinci.
Urodził się on 15 kwietnia 1452 roku w Anchiano, nieopodal
miasta Vinci. Jego matką była uboga, niewykształcona wieśniaczka, Caterina, zaś
ojcem – notariusz, Pier da Vinci. Leonardo był dzieckiem nieślubnym. Swe
wczesne dzieciństwo spędził głównie w towarzystwie matki, natomiast ojciec w
zasadzie był dla niego osobą obcą. W jakiś czas późnej Caterina, z powodu
nacisku ze strony rodziny da Vinci, poślubiła innego mężczyznę, a, młodego
jeszcze wówczas Leonarda, zostawiła pod opieką dziadków, następnie ojca i jego
żony.
Według wielu prac na temat Leonarda da Vinci (między innymi
praca napisana przez Zygmunta Freuda) traktuje o tym, iż już we wczesnym
dzieciństwie można było dostrzec wizjonerstwo Leonarda – miewał on rzekomo
wiele powtarzających się, proroczych snów.
Dzieciństwo Leonarda nie należało jednak do najłatwiejszych pod
względem rozwijania się, bowiem przez wzgląd na swe pochodzenie (przypomnę – matka chłopca, Caterina, była
chłopką) nie mógł uczęszczać do szkół. Gdy był jeszcze bardzo młody, nauczono
go jedynie pisać i czytać. Jednak dzięki kontaktom ojca, młody Leonardo podjął
naukę u malarza i rzeźbiarza, Andrei del Verrocchii.
Jednego chyba nie można podważyć – da Vinci był geniuszem. Posiadał
ogrom zainteresowań; począwszy od malarstwa, rzeźby, anatomii i architektury,
kończąc zaś na aeronautyce, matematyce, botanice, czy mechanice. Wraz z najmniejszymi
szczegółami poznał wszystkie dziedziny sztuki oraz nauki. Mimo to najbliższe
sercu Leonarda było malarstwo.
Wbrew pozorom nie pozostawił po sobie jednak wielu obrazów,
lecz, w ramach rekompensaty, przekazał dalszym pokoleniom wiele notatników wraz
ze swoimi zapiskami, przemyśleniami
i szkicami. Pociąg da Vinciego do wszelakich tajemnic i sekretów (dla przykładu
– rozmaite swe wywody naukowe szyfrował, zapisując je pismem lustrzanym) spowodował
gigantyczne zainteresowanie jego pracami. Z tego też powodu wielu badaczy i
historyków szuka w pracach Leonarda ukrytych znaków, czegoś, co chciał
przekazać, lecz nie w sposób oczywisty. Dziełem, które uznane zostało za
najbardziej pod tym względem bogate, jest Ostatnia Wieczerza.
Ów fresk znajduje się na jednej ze ścian klasztoru przy kościele
Santa Maria della Grazie
w Mediolanie. Z oryginalnego, pierwotnego dzieła, nie zostało niestety zbyt
wiele. Da Vinci namalował go na źle wyschniętym tynku i z tego powodu już w
przeciągu pięciu lat obraz począł „znikać”, a, na dodatek, podczas II wojny
światowej kościół uległ znacznemu zniszczeniu. Obraz wielokrotnie był
restaurowany i odnawiany. Tak naprawdę, dzisiaj z oryginału Ostatniej Wieczerzy
pozostała właściwie jedynie kompozycja i perspektywa, a cała reszta jest
jedynie dziełem kolejnych konserwatorów. Ech, miejmy nadzieję, że nie pozwolili
sobie na zbyt dużą dowolność. (Tak, lubię dodawać wtrącenia od siebie, wiem, że
to głupie, ale wprost nie mogę się powstrzymać).
A więc, fresk ten posiada dość ciekawą historię. Mianowicie – w
czasie, kiedy Leonardo malował Jezusa i apostołów, poszukiwał odpowiadających
mu modeli, by każda postać wyglądała jak najbardziej realnie. Kłopot pojawił
się w chwili, gdy przyszła kolej na stworzenie postaci Judasza. Jakżeż winno
prezentować się to zdradzieckie oblicze? Leonardo przez długi czas poszukiwał idealnej
mimiki, która odpowiadałaby „ucieleśnieniu zła”. Pewnego dnia do mistrza
przybył przeor klasztoru, by pogonić go i nakazać pośpiech, a da Vinci zagroził
wówczas, że jeśli wciąż będzie naciskany
i pospieszany, to namaluje Judaszowi właśnie jego twarz.
Wielu badaczy twierdzi, że Ostatnia Wieczerza wcale nie
przedstawia trzynastu mężczyzn, bowiem, tuż obok Jezusa, rzekomo spoczywa jego
małżonka – Maria Magdalena. Świadczy o tym parę faktów. Na przykład – odstęp między
Jezusem, a siedzącą obok niego postacią tworzy literę V (symbol kobiety, a następnie
– kielicha). Oraz, co ciekawe, szaty obu postaci wyraźnie się komponują, co
może sugerować ich małżeństwo. MOŻE, nie MUSI. Popiera to jednak fakt, iż w
czasach Chrystusa mężczyźni rzadko kiedy pozostawali „w stanie wolnym”, nie
posiadając żony. Gdyby Jezus nie posiadał małżonki, prawdopodobnie byłby to
fakt dość niezwykły i wzbudzający ogólne zainteresowanie, a może nawet posunąć
się dalej i rzec – zdziwienie.
Fresk ten zawiera także wiele innych ciekawostek. Na przykład
to, że widnieje na nim dodatkowa ręka, trzymająca nóż, która nie należy jednak
do nikogo… Twarze apostołów także budzą wiele kontrowersji, bowiem badacze,
zajmujący się zjawiskami nadprzyrodzonymi dopatrują się w nich wspólnych cech osób
współcześnie żyjących (lub żyjących po śmierci Leonarda). Tłumaczą to przypuszczeniem,
że da Vinci rzekomo był jasnowidzem. Inni zaś snują przypuszczenia, że posiadł on umiejętność przemieszczania się w czasie.
Jeszcze inni twierdzą że to właśnie mistrza odwiedzali podróżnicy w czasie.
Możliwe jest, iż Leonardo poddawał się hipnozie regresywnej, co mogło w dość
logiczny sposób tłumaczyć jego wizje, rysunki, czy niesamowite wynalazki.
Przecież – nie zapominajmy – to właśnie Leonardo da Vinci naszkicował
pierwszy łódź podwodną lub samolot, czy też ogrom innych, znanych nam dzisiaj
urządzeń. To on przecież orzekł, że ziemia krąży wokół słońca, nie zaś
odwrotnie; wiedział, że Ziemia jest kulą i znane mu było prawo ciążenia; pisał
również, że ludzie pochodzą od małp.
Niektórzy twierdzą nawet, że Leonardo był wolnomularzem. Zajmował
się wszakże magią oraz symboliką, więc może to być teoria prawidłowa,
aczkolwiek, prawdopodobnie, nigdy się tego nie dowiemy… No chyba, że teoria
odnośnie podróżowania w czasie okaże się trafna i mistrz sam nam o tym opowie.
Ale, wracając do tematu, ogromną ilość symboli odnaleźć można właśnie na jego
pracach.
Przykładowo – Mona Lisa. Ta osobliwa postać o tajemniczym
uśmiechu rzekomo miała być Lisą Gherardini, żoną florenckiego kupca (według
innych źródeł była to dama na dworze Ludwika Sforzy). Jednak, zgodnie z jeszcze
innymi przypuszczeniami (ku którym osobiście się skłaniam) Mona Lisa nie
przedstawia ani kobiety, ani mężczyzny. Jest po prostu, jak gdyby, uosobieniem
obu płci – Bóg i
Bogini, harmonia.... W jednym oku Mona Lisy Leonardo
umieścił swe inicjały (których ja za… użyłabym tutaj tego pięknego,
charakternego słowa, ale to referat, tedy się powstrzymam, i napiszę jedynie:
których ja niestety nie jestem w stanie dojrzeć, choćbym nie wiem jak bardzo
się starała) w drugim natomiast litery B, S, czy też CE. Badania nad tą kwestią
wciąż trwają.
Na koniec pragnę dodać, że prawdopodobne jest, iż nigdy nie
zdołamy poznać tajemnic, odszyfrować skomplikowanych kodów i zrozumieć
przesłania, jakie chciał nam przekazać da Vinci. Cóż, a może tak naprawdę
żadnej tajemnicy nie ma? Może są to jedynie domysły, spekulacje, zupełnie
jednak nietrafione? Tak, być może Leonardo da Vinci był jedynie zwykłym
malarzem, który miał niesamowite ciśnienie na zdobycie sławy i wynalezienie czegoś
niezwykłego? Tak, zapewne był inteligentny, lecz… Czy nie przypisuje mu się za
wiele? Ukryty kod w źrenicy Mona Lisy? No cóż… jak dla mnie – nieco naciągane.
Aczkolwiek, jeśliby wszystko to, co się o nim mówi, było szczerą prawdą,
wówczas bez gadania można nazywać go mistrzem nam mistrzami. I koniec.
Chociaż, gdyby się okazało, że to wszystko jest jedynie wymysłem
ludzi, nieustannie doszukujących się we wszystkim drugiego dna i ukrytego
sensu, kurczę… byłoby nieco dziwnie.
A może rzeczywiście podróżował w czasie? Hm, być może spotkam go
kiedyś, gdy będzie przechadzał się ulicami Krakowa, i zapytam go o źrenicę Mona
Lisy…
A może… już go spotkałam?
Natalia Wójtowicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz