Genialna praca uczniowska - dziennik fikcyjnego napoleońskiego żołnierza z okresu wyprawy na Rosję (1812). Obecnie Bartosz Magala uczy się w II klasie liceum
szczegóły w rozwinięciu posta
Bestialstwo czy obrona
ojczyzny za wszelką cenę - działania na froncie podczas ataku Napoleona na
Rosję w roku 1812.
Z pamiętnika oficera armii napoleońskiej Jeana Baptiste de’ Monet.
24 czerwca 1812,
przedmieścia Kowna
Dziś przekroczyliśmy Niemen. Nasza armia –
największa, wielonarodowa armia współczesnej Europy, ponad 450 tys. żołnierzy,
1000 dział, oddziały zaopatrzenia i rezerwy – to morze ludzi od wczoraj wlewa
się do kraju rosyjskiego. Serce rośnie, gdy patrzę ze wzgórza na tą siłę.
Najwyższy czas pokazać Rosjanom, kto rządzi w Europie, powstrzymać ich ciągłe
mieszanie się w sprawy cywilizowanej części kontynentu, przynajmniej przez
najbliższe 25 lat, jak powiedział nasz wódz, Napoleon Bonaparte. Wojna będzie
krótka. Nasze plany przewidują, że dojdziemy najdalej do Wilna i tam
ostatecznie rozbijemy rosyjską armię, która stanie nam na drodze. Święta Bożego
Narodzenia będziemy już obchodzić z powrotem w Paryżu, jako obywatele nowej
Europy od Niemna po półwysep Iberyjski urządzonej tak, jak planuje nasz
genialny przywódca.
30 czerwca 1812, rynek
miejski w Wilnie
Od 2 dni stacjonujemy w Wilnie. Rosjanie nie podjęli
otwartej walki, przez ostatni tydzień męczyli nas jedynie podjazdami. Nasi
zwiadowcy cały czas donosili, że przed nami palą się wsie i łany dojrzewającego
zboża na polach, co mogliśmy potem sami zobaczyć. To Rosjanie uciekając przed
nami sami palą swoje domy i niszczą to, czego nie zdołają zabrać. Również
miasto, które zajęliśmy jest prawie wyludnione, nikt nie stawił nam oporu.
Dziś dotarły do mnie wieści
ze sztabu: pomimo niewielu walk stan wojska zmalał do 400 tys. żołnierzy.
Pojawiają się przypadki dezercji. Ale nic to. Nasza armia jest niezwyciężona.
Podobno do sztabu przybyli wysłannicy samego cara z zamiarem podjęcia
negocjacji. Poddają się! Niech żyje Napoleon Bonaparte!
1 lipca 1812, pola za Wilnem
Wódz odrzucił propozycje układów ze strony cara.
Wyruszamy dalej, rozgromić rosyjskich Kozaków. Za Francję! Za Europę!
5 sierpnia 1812,
przedmieścia Witebska
Ostatni miesiąc był jednym z najcięższych, jaki
przeżyłem. Wycofująca się przed nami armia rosyjska stosuje taktykę spalonej
ziemi – teraz widzimy to już wyraźnie. Doskwiera nam już nie tylko brak
zaopatrzenia w żywność, której nie możemy znaleźć w spalonych wsiach. Brakuje
też zwykłej wody, którą można by ugasić pragnienie – studnie często są zatrute,
a mniejsze rzeki wyschnięte. Wszędzie obecny dym i smród rozkładających się
pobitych zwierząt gospodarskich powodują choroby i śmierć wśród naszych żołnierzy.
Lato w Rosji okazuje się
wyjątkowo gorące. Maszerujemy wiele kilometrów dziennie ciągle nękani małymi
zaczepkami rosyjskiego wojska i niewielkimi potyczkami, które nawet ciężko
nazwać bitwami, głównie z szybką kozacką konnicą. Jedna wielka bitwa zakończyła
by nasz marsz, ale armia rosyjska rozdzieliła się na dwie mniejsze, a żadna z
nich nie chce stawić nam czoła w otwartym polu. Mamy jeszcze dość sił, choć
nasze regularne wojsko liczy już tylko 175 tys. żołnierzy. Daleko za nami
ciągną całe setki i tysiące maruderów, wynędzniałych, niezdolnych do walki,
rannych i chorych. Ilości dezerterów trudno nawet określić. To tam, na tyłach,
widać prawdziwe bestialstwo Rosjan. Szybkie podjazdy żołnierzy gromią naszych.
Nawet rosyjscy chłopi, którzy nie zdążyli uciec i pochowali się po lasach
nocami nie pozwalają odpocząć i przypieczętowują los naszych chłopców swoimi
kosami i widłami. Chyba nasi najwyżsi oficerowie nie przewidzieli, że tak może
wyglądać obrona ojczyzny przed naszą armią.
Witebsk
wyludniony, znajdujemy resztki żywności w piwnicach domów, podciągamy
zaopatrzenie, choć nie łatwa to sztuka w obliczu ciągłych ataków wroga. Jak
długo jeszcze? Kiedy zobaczę zielone brzegi Loary?
20 września 1812, Moskwa
Z 450 tysięcy została ledwo czwarta część naszego
wojska. Dotarliśmy do stolicy tego jakże dalekiego kraju. Znów opuszczonej,
strawionej pożarami. Nie, nie dotarliśmy. Doczołgaliśmy się, mogę śmiało
powiedzieć. Nasza armia, jeszcze trzy miesiące temu tak potężna, dziś ledwo
zdolna do obrony samej siebie leczy rany i czeka. Czeka na decyzję wodza. Na tą
jedną, o odwrocie.
Co osiągnęliśmy przez te
tygodnie? Pomimo tak ogromnych strat w walce, pomimo tej strasznej taktyki
niszczenia własnej ojczyzny, którą zastosowały te „dzikusy” my również
zadaliśmy im potężne ciosy. Ich armia, jak donoszą nasi zwiadowcy, nie liczy
dziś więcej, jak kilkadziesiąt tysięcy wyczerpanego wojska z ponad 300 tysięcy,
które „witały” nas na początku naszej drogi. Zwycięstwo, które odnieśliśmy pod
Borodino dwa tygodnie temu nie przypieczętowała
wprawdzie losów Rosji, ale przynajmniej otworzyło nam drogę do Moskwy. Czy
jednak musiało to przypłacić życiem aż 80 tys. walczących żołnierzy obu stron w
tej jednej bitwie?
Podobno na Kaukazie Rosjanie
szykują nową armię. Czy wystarczy nam sił, aby stawić jej czoła?
Wodzu, zabierz nas do domu,
dziś już chyba nie ma w Moskwie żadnego żołnierza, który pragnąłby bardziej
czegoś innego.
23 października 1812, pola
pod Małojarosławcem
Zima w Rosji przyszła wcześnie i gwałtownie. Pięć
dni temu, ze względu na pogarszającą się pogodę i brak działań Rosjan, Napoleon
rozkazał odwrót. Obyśmy zdążyli wyjść z tego wrogiego kraju przed śniegami.
Zima i Rosjanie – z dwoma wrogami niepodobna walczyć.
Podobno Kozacy generała Kutuzowa zbierają siły
ledwie kilka kilometrów od nas. Jutro czeka nas wielka bitwa. Może opatrzność
pozwoli przeżyć...
29 listopada 1812, brzeg
rzeki Berezyny
Zostało nas ledwie 28 tysięcy wynędzniałych,
wygłodzonych, pobitych żołnierzy. My mieliśmy szczęście. Po trzydniowej bitwie
udało nam się przeprawić przez rzekę. Na tamtym brzegu zostały tysiące trupów,
ale i Rosjanie, których również już nie stać na podjęcie walki. Ścigali nas od
samej Moskwy, nękali o każdej porze dnia i nocy w dużych bitwach i małych
podjazdach. Broniliśmy się, na ile pozwalały nam siły, resztki zapasów oraz
śnieg i mróz, których mieliśmy tu nie zobaczyć. Ilu nas jeszcze zginie, zanim
przejdziemy przez Niemen?
15 grudnia 1812, brzeg
Niemna
Nie mam siły pisać, ręce zgrabiałe z głodu i zimna.
Nie więcej, niż 10 tysięcy zostało. 400, a z odwodami ponad 600 tysięcy
zaczynało. Napoleon opuścił nas już dziesięć dni temu. Klęska. To jedno mogę
stwierdzić. Rosjanie obronili swój kraj nie licząc się z własnymi stratami.
Zdziesiątkowane wojska, zniszczone wsie i miasta, spalona i zamarznięta ziemia,
ale udało im się stawić czoła nam, największej armii. I miej Boże w opiece całą
Europę, wrócą tu wcześniej, niż za 25 lat.
________________
Bibliografia:
1. Napoleon przeciwko Rosji
1812, Warszawa 2012, wyd. Replika
2. Wielka Encyklopedia PWN,
Warszawa 2001-2005
3. Internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz