poniedziałek, 19 grudnia 2016

REFERATY UCZNIÓW - Napoleon w Rosji - Bartosz Magala (klasa III)


Genialna praca uczniowska - dziennik fikcyjnego napoleońskiego żołnierza z okresu wyprawy na Rosję (1812). Obecnie Bartosz Magala uczy się w II klasie liceum

szczegóły w rozwinięciu posta









Bestialstwo czy obrona ojczyzny za wszelką cenę - działania na froncie podczas ataku Napoleona na Rosję w roku 1812.


Z pamiętnika oficera armii napoleońskiej Jeana Baptiste de’ Monet.


24 czerwca 1812, przedmieścia Kowna

Dziś przekroczyliśmy Niemen. Nasza armia – największa, wielonarodowa armia współczesnej Europy, ponad 450 tys. żołnierzy, 1000 dział, oddziały zaopatrzenia i rezerwy – to morze ludzi od wczoraj wlewa się do kraju rosyjskiego. Serce rośnie, gdy patrzę ze wzgórza na tą siłę. Najwyższy czas pokazać Rosjanom, kto rządzi w Europie, powstrzymać ich ciągłe mieszanie się w sprawy cywilizowanej części kontynentu, przynajmniej przez najbliższe 25 lat, jak powiedział nasz wódz, Napoleon Bonaparte. Wojna będzie krótka. Nasze plany przewidują, że dojdziemy najdalej do Wilna i tam ostatecznie rozbijemy rosyjską armię, która stanie nam na drodze. Święta Bożego Narodzenia będziemy już obchodzić z powrotem w Paryżu, jako obywatele nowej Europy od Niemna po półwysep Iberyjski urządzonej tak, jak planuje nasz genialny przywódca.

30 czerwca 1812, rynek miejski w Wilnie

Od 2 dni stacjonujemy w Wilnie. Rosjanie nie podjęli otwartej walki, przez ostatni tydzień męczyli nas jedynie podjazdami. Nasi zwiadowcy cały czas donosili, że przed nami palą się wsie i łany dojrzewającego zboża na polach, co mogliśmy potem sami zobaczyć. To Rosjanie uciekając przed nami sami palą swoje domy i niszczą to, czego nie zdołają zabrać. Również miasto, które zajęliśmy jest prawie wyludnione, nikt nie stawił nam oporu.
Dziś dotarły do mnie wieści ze sztabu: pomimo niewielu walk stan wojska zmalał do 400 tys. żołnierzy. Pojawiają się przypadki dezercji. Ale nic to. Nasza armia jest niezwyciężona. Podobno do sztabu przybyli wysłannicy samego cara z zamiarem podjęcia negocjacji. Poddają się! Niech żyje Napoleon Bonaparte!

1 lipca 1812, pola za Wilnem

Wódz odrzucił propozycje układów ze strony cara. Wyruszamy dalej, rozgromić rosyjskich Kozaków. Za Francję! Za Europę!


5 sierpnia 1812, przedmieścia Witebska

Ostatni miesiąc był jednym z najcięższych, jaki przeżyłem. Wycofująca się przed nami armia rosyjska stosuje taktykę spalonej ziemi – teraz widzimy to już wyraźnie. Doskwiera nam już nie tylko brak zaopatrzenia w żywność, której nie możemy znaleźć w spalonych wsiach. Brakuje też zwykłej wody, którą można by ugasić pragnienie – studnie często są zatrute, a mniejsze rzeki wyschnięte. Wszędzie obecny dym i smród rozkładających się pobitych zwierząt gospodarskich powodują choroby i śmierć wśród naszych żołnierzy.
Lato w Rosji okazuje się wyjątkowo gorące. Maszerujemy wiele kilometrów dziennie ciągle nękani małymi zaczepkami rosyjskiego wojska i niewielkimi potyczkami, które nawet ciężko nazwać bitwami, głównie z szybką kozacką konnicą. Jedna wielka bitwa zakończyła by nasz marsz, ale armia rosyjska rozdzieliła się na dwie mniejsze, a żadna z nich nie chce stawić nam czoła w otwartym polu. Mamy jeszcze dość sił, choć nasze regularne wojsko liczy już tylko 175 tys. żołnierzy. Daleko za nami ciągną całe setki i tysiące maruderów, wynędzniałych, niezdolnych do walki, rannych i chorych. Ilości dezerterów trudno nawet określić. To tam, na tyłach, widać prawdziwe bestialstwo Rosjan. Szybkie podjazdy żołnierzy gromią naszych. Nawet rosyjscy chłopi, którzy nie zdążyli uciec i pochowali się po lasach nocami nie pozwalają odpocząć i przypieczętowują los naszych chłopców swoimi kosami i widłami. Chyba nasi najwyżsi oficerowie nie przewidzieli, że tak może wyglądać obrona ojczyzny przed naszą armią.
         Witebsk wyludniony, znajdujemy resztki żywności w piwnicach domów, podciągamy zaopatrzenie, choć nie łatwa to sztuka w obliczu ciągłych ataków wroga. Jak długo jeszcze? Kiedy zobaczę zielone brzegi Loary?

20 września 1812, Moskwa

Z 450 tysięcy została ledwo czwarta część naszego wojska. Dotarliśmy do stolicy tego jakże dalekiego kraju. Znów opuszczonej, strawionej pożarami. Nie, nie dotarliśmy. Doczołgaliśmy się, mogę śmiało powiedzieć. Nasza armia, jeszcze trzy miesiące temu tak potężna, dziś ledwo zdolna do obrony samej siebie leczy rany i czeka. Czeka na decyzję wodza. Na tą jedną, o odwrocie.
Co osiągnęliśmy przez te tygodnie? Pomimo tak ogromnych strat w walce, pomimo tej strasznej taktyki niszczenia własnej ojczyzny, którą zastosowały te „dzikusy” my również zadaliśmy im potężne ciosy. Ich armia, jak donoszą nasi zwiadowcy, nie liczy dziś więcej, jak kilkadziesiąt tysięcy wyczerpanego wojska z ponad 300 tysięcy, które „witały” nas na początku naszej drogi. Zwycięstwo, które odnieśliśmy pod Borodino dwa tygodnie temu  nie przypieczętowała wprawdzie losów Rosji, ale przynajmniej otworzyło nam drogę do Moskwy. Czy jednak musiało to przypłacić życiem aż 80 tys. walczących żołnierzy obu stron w tej jednej bitwie?
Podobno na Kaukazie Rosjanie szykują nową armię. Czy wystarczy nam sił, aby stawić jej czoła?
Wodzu, zabierz nas do domu, dziś już chyba nie ma w Moskwie żadnego żołnierza, który pragnąłby bardziej czegoś innego.
  
23 października 1812, pola pod Małojarosławcem

Zima w Rosji przyszła wcześnie i gwałtownie. Pięć dni temu, ze względu na pogarszającą się pogodę i brak działań Rosjan, Napoleon rozkazał odwrót. Obyśmy zdążyli wyjść z tego wrogiego kraju przed śniegami. Zima i Rosjanie – z dwoma wrogami niepodobna walczyć.
          Podobno Kozacy generała Kutuzowa zbierają siły ledwie kilka kilometrów od nas. Jutro czeka nas wielka bitwa. Może opatrzność pozwoli przeżyć...

29 listopada 1812, brzeg rzeki Berezyny

Zostało nas ledwie 28 tysięcy wynędzniałych, wygłodzonych, pobitych żołnierzy. My mieliśmy szczęście. Po trzydniowej bitwie udało nam się przeprawić przez rzekę. Na tamtym brzegu zostały tysiące trupów, ale i Rosjanie, których również już nie stać na podjęcie walki. Ścigali nas od samej Moskwy, nękali o każdej porze dnia i nocy w dużych bitwach i małych podjazdach. Broniliśmy się, na ile pozwalały nam siły, resztki zapasów oraz śnieg i mróz, których mieliśmy tu nie zobaczyć. Ilu nas jeszcze zginie, zanim przejdziemy przez Niemen?

15 grudnia 1812, brzeg Niemna

Nie mam siły pisać, ręce zgrabiałe z głodu i zimna. Nie więcej, niż 10 tysięcy zostało. 400, a z odwodami ponad 600 tysięcy zaczynało. Napoleon opuścił nas już dziesięć dni temu. Klęska. To jedno mogę stwierdzić. Rosjanie obronili swój kraj nie licząc się z własnymi stratami. Zdziesiątkowane wojska, zniszczone wsie i miasta, spalona i zamarznięta ziemia, ale udało im się stawić czoła nam, największej armii. I miej Boże w opiece całą Europę, wrócą tu wcześniej, niż za 25 lat.


________________

Bibliografia:
1.     Napoleon przeciwko Rosji 1812, Warszawa 2012, wyd. Replika
2.     Wielka Encyklopedia PWN, Warszawa 2001-2005

3.     Internet




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz